zgniłej kapusty. Od kilku lat piwnica nie była otwierana. Żółwie poruszały się zwolna, a jaja ich, nieco większe od ptasich, leżały wzdłuż muru. W tem strasznem otoczeniu żyła nasza matka od czterdziestu ośmiu godzin.
— Stała pośrodku piwnicy, z głową zawiniętą w strzępy ubrania, niemal naga, cała w łachmanach. Pomogliśmy jej wyjść po spróchniałych schodach. Ale na dziedzińcu, gdy ujrzeliśmy ją w pełnem świetle dziennem, padliśmy przed nią na kolana, jak przed męczenicą... Oto co pozostało z naszej pięknej mamy. Jedno oko zakrywał bandaż. Nos był zapadły, wargi obwisłe, policzki czerwono sine i nabrzmiałe. Na szyi i piersiach skrzepła krew; ręce i nogi były równie pokrwawione, a jeden palec zupełnie rozgnieciony.
Podniosła nas i rzekła głuchym głosem.
— Uciekajmy!... Uciekajmy przedewszystkiem i weźcie z sobą coś do jedzenia.
Wróciliśmy do domu. Matka i siostra obmyły się i ubrały w skromne suknie. Matka wzięła z sobą kasetkę z biżuterją, pieniądze i zeszliśmy drabinką od strony portu. Zeszliśmy tą drogą, którą uciekło już tylu gości. Widocznie było sądzone, że ostatnia przez to okno, przejdzie sama pani domu!
W godzinę potem siedzieliśmy na drodze do Karassu, zgubieni pośród pól, pokrytych zbożem. Matka przygarnęła nas do serca i temi odezwała się słowy:
— Dzieci drogie... spodziewałam się wielu krzywd ze strony waszego ojca, ale nigdy nie przypuszczałam, że zeszpeci mnie do tego stopnia — gdyż, wiedzcie,
Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/69
Ta strona została przepisana.