że jeźdźcy mogą na nas najechać, ale Kyra nie ruszyła się z miejsca i dawała im znaki chusteczką od nosa.
Jeźdźcy chwycili za cugle, a skoro już wjechali między pola, wyjęli koniom wędzidła, aby mogły poskubać trawkę.
Kyra zeszła z wzgórza, zrzuciła szal z głowy i okryta płaszczem złotych włosów, rzuciła się do stóp naszym nieznanym wujom. Stali przed nami, podobni do rozłożystych dębów. Były to dwa olbrzymy jednakiej tuszy i jednakowego wzrostu. Mogli mieć jakieś czterdzieści do pięćdziesięciu lat. Jeden był trochę młodszy od drugiego. Na głowach nosili turbany. Zwisające wąsy i broda zakrywała im usta. Oczy nieprawdopodobnie wielkie posiadały wyraz przenikliwy, ale szczery i uczciwy. Kosmate ręce przypominały łapy niedźwiedzie. Zakutani w płaszcze, byli czarni jak djabły.
Przyglądali się nam. Zdawało mi się, że stoję wobec postaci z tysiąca i jednej nocy. Kyra leżała u ich stóp.
Zdjęli płaszcze: ubrani byli na modłę turecką, bluzy bez rękawów, szerokie szarawary, ściśnięte czerwonym pasem. W istotne zdumienie wprowadziło mnie to, że uzbrojeni byli od stóp do głów, tak jak prawdziwi rozbójnicy. Przez ramię mieli przewieszone strzelby, za pasem — sztylet i pistolety.
I oto dzika, namiętna natura Kyry, wybuchnęła jak wulkan! Jedną gorącą prośbą, zwróconą do tych dwóch potężnych mężczyzn, podeptała świętość rodziny i sama padła ofiarą niepohamowanej żądzy zemsty.
Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/72
Ta strona została przepisana.