Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/88

Ta strona została przepisana.

kawość nasza została zaspokojona; znaleźliśmy się na żaglowcu. Odurzył nas zapach smoły. Z wszystkich wyjaśnień o ilości i zastosowaniu masztów, nie zrozumieliśmy nic.
Nazim Effendi przyjął nas w kajucie urządzonej z niezwykłym przepychem. Nigdy dotąd oczy nasze nie widziały tylu wzorzystych dywanów wschodnich, sprzętów zbytkownych z kości słoniowej i złota, poduszek haftowanych szczerem złotem. Nieznane zapachy kadzideł i olejków łaskotały nasze powonienie. Na miejscu honorowem znajdował się wizerunek sułtana, godła Turcji, ramki z wersetami Koranu, oraz obrazki, które wyobrażały przepiękne odaliski.
— Jakie piękne! — zawołała Kyra, przyglądając się im.
— Jesteś od nich piękniejszą, cudna panienko — powiedział turek.
Podano nam wyborne ciastka, kawę w uroczych naczyniach i nargile z perfumowanym tytoniem.
Nasz gospodarz był niezmiernie wesół, gościnny i serdeczny. Wypytywał Kyrę o naszą rodzinę, a ona powiedziała niewiele, ale i tak za dużo. Powiedziała mu też, że ubóstwia taniec.
— Więc będziesz tańczyć, prześliczna panienko, ile tylko zechcesz... — rzekł jej na pożegnanie.

Byliśmy tacy szczęśliwi... Skończyły się spacery po łąkach i polach. Czółno stało się naszą ostatnią namiętnością. Do zajazdu przychodziliśmy tylko na posiłek i na sen. Kyra czuła się pokrzywdzoną przez los, uważała, że suknie jej są zbyt skromne, a po-