Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/89

Ta strona została przepisana.

koje nie do zniesienia: chciała, by wuj Kozma zrobił już raz koniec z ojcem, i żeby ona mogła wrócić do domu, majątku i zbytku, by mogła przyjmować nie gości, ale różnych Nazim Effendi.
Biedactwo!
Przez cały tydzień odwiedzaliśmy kajutę turka, bawiliśmy się w niej, tańczyliśmy, dokazywaliśmy... Zaprzyjaźniliśmy się z nim na dobre. Kyra przysięgała, że jest «prawdziwym ojcem».
A «prawdziwy ojciec» wyjmował z kufrów suknie i stroje prawdziwych odalisk i pokazywał je naszym olśnionym oczom. Pewnego dnia ubrał Kyrę w jeden z kostjumów. Była w nim cudna. Jak na obrazku. Ażebym nie był zazdrosny, zajął się mną i przebrał mnie w kostjum turecki, fez, szarawary, pas haftowany.
W tem przebraniu gotowi byliśmy poprosić go, by podniósł kotwicę i ruszył z nami w świat...
Ażeby nas bardziej przywiązać, zdjął nam cudne kostjumy i tego wieczoru jeszcze, odesłał do domu.

Nazajutrz — ostatniego dnia pobytu na ziemi rumuńskiej — Kyra płakała ze złości: ojciec wciąż był, a wuj Kozma nie wymierzał mu kary.
Wczesnym rankiem usłyszeliśmy pod naszemi oknami głos Ibrahima:
— Raki... świeże raki!
Nareszcie, dobra nowina. Zjawił się w porę. Wybiegliśmy przed dom i poszliśmy za starym turkiem, który pochylony ciężarem lat i grzechów szedł przed nami. Zatrzymał się w gąszczu leśnym i szepnął.