Strona:PL Józef Bliziński - Dzika różyczka.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.
IZYDORA (do Doroty surowo).

Czego chcesz?... niepotrzebna tu jesteś... Odejdź.

DOROTA.

Jakto, niepotrzebna? a któż tu robi porządek, jeżeli nie ja?... czy pani nie słyszała, że pan hrabia jedzie z wizytą?

IZYDORA.

Słyszałam, i mówię ci jeszcze raz, odejdź ztąd.

DOROTA (mrucząc).

Hm, hm, hm!... (odchodząc niechętnie na prawo, do siebie) Oni napewno zrobią jakie głupstwo (wychodzi).

IZYDORA.

Karolcia do swojego pokoju... Żeby mi żadna z was nie wychodziła, chyba że się zawoła... broń Boże! (Izydora i Karolina wychodzą na lewo).


SCENA VI.
STEFAN, (po chwili) BRUNON, KOCIUBA, (potem) DOROTA.
STEFAN.

Poco ten waryat tu przyjechał?... nie przypuszczałem nigdy, żeby się posunął tak daleko... gotów umyślnie wywołać skandal... co to u niego!

BRUNON (wchodząc głębią w eleganckim negliżu, do Kociuby, który otwiera mu drzwi).

Źle trafiłem, ale zaczekam... Więc powiadasz, że państwo śpią.

KOCIUBA.

Tak jest, proszę jaśnie pana... starsze państwo codzień muszą sobie urznąć małego śpika po obiedzie.