Strona:PL Józef Bliziński - Marcowy kawaler.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.
Pawłowa.

A, bo może znowu do Topolina?

Ignacy.

No to i cóż z tego? .. jaka ty dziwna jesteś... (głaszcze ją ukradkiem).

Pawłowa (smutnie).

A bo tam pana zawdy coś ciągnie... tutaj w domu co dzień, to pana ino cień, a w Topolinie to wszy­stek....

Ignacy (rozrzewniając się).

Jaka ona do mnie przywiązana.

Pawłowa (j. w.)

Bo to może i prawda, co ten pan powiedział.... (żywiéj) Żeby pan miał tak zrobić, to bym!...

Ignacy.

Ale cicho głupia... przecie ty wiész... (szepce jéj do ucha, głaszcząc; po chwili) no, no, idź naszykuj wody... (Pawłowa wychodzi na lewo).