Strona:PL Józef Bliziński - Marcowy kawaler.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.
Pawłowa.

A jemu co po żonie?

Heljodor.

No, jużci, nicby dziwnego nie było... kawaler, ma majątek...

Pawłowa.

Niech pan tak nie gada, bo mi zaraz markotno...

Heljodor.

Ale widzicie, moja kobiéto, musicie sobie wyperswadować, że to jednak kiedyś do tego przyjść może... i przyjdzie z pewnością.... powinniście miéć rozum, i nie sprzeciwiać mu się...

Pawłowa (p. c. wybuchając płaczem).

To kochanie śleporód, to gorsze kiéj choroba... na chorobę są léki, a to jak człowieka ogarnie, to rady sobie dać nie może...

Heljodor (n. s.)

U! źle... skłonna do płaczu... jeżeli z nim często używa téj broni, to padam do nóg... on taki mazgaj... (głośno) Czegoż płaczecie u licha?

Pawłowa.

A bo mi tak jakoś matyjaśnie?