Ta strona została uwierzytelniona.
Ignacy.
Zgoją ci się... nie bój się...
Pawłowa.
A juści!
Ignacy (głaszcze ją ukradkiem przed Heljodorem).
No, przeproś mnie... (podaje jej rękę do pocałowania; ona odwraca się) przeproś zaraz... (unosząc się) co ty mi zawsze nadokuczasz!
Pawłowa (półgłosem).
Ja i tak pana kocham.
Ignacy (spojrzawszy na Heljodora).
Cicho!... (Pawłowa całuje jego rękę kilkakrotnie) głupia... (głaszcze ją; p. c.) A gdybym też był, uniosłszy się na prawdę, wyrzucił cię z domu i wybił tak, żebyś się ruszyć nie była w stanie?
Pawłowa (patrząc na niego tkliwie).
Tobym się pozbiérała jak mogła... i przywlekła chociaż podedrzwi.
Ignacy (wzruszony n. s.)
Rozbeczę się, jak mi Bóg miły... (głośno) Obmyj sobie oczy, bo ci napuchną... i nos ci się zaczerwienił... widzisz!