Strona:PL Józef Czechowicz - Ballada z tamtej strony.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.

wyrywa się z mroku żelazny masyw krzyż
i prąc przez głębię gra
kotwica

morze morze morze
między liny jak deszcz ukośne
wplątał się wiatru proporzec
trzepoce ostro i głośno
ku zorzy

morze morze morze

wysp bukiety różowe granatowe
w słonej burzy jak pięści się trzęsły
głos daleki szybkim biegał krokiem
przez obszary jasne i szerokie
sztywnem jakby przerzucając się przęsłem
głos daleki tulił się nam do głowy
nie wiedział     drżał     powtarzał

morze morze morze

w wichrze wyspach kotwicy burzy
szukał głos duży
orła conrada żeglarza




panu kazimierzowi miernowskiemu