Strona:PL Józef Czechowicz - Ballada z tamtej strony.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.
sam


u dna ostrego krzyku
nic się nie jawi
brudna skrwawiona stopa na chodniku
płot afisz
drzewa szeregami bojowo
chcą śpiewać ramionami nad głową
ziemia w kamieniach płowych nie może się uśmiechać

a gdzieś
chociaż nici pajęcze na strzechach
ptaki lecą pod zorzę
świtem
wiatrak ręce ogromne rozłożył
nad żytem
chociaż rola wędruje brózdami wzdłuż
od horyzontu do horyzontu
od zórz do zórz
niema spokoju