Strona:PL Józef Czechowicz - Kamień.djvu/08

Ta strona została uwierzytelniona.
KNAJPA


Tłumnie mijały się auta
centkowane kręgami lamp
wracano z rautu

Nagie ramiona w bransoletach pochylały się nad brukiem
równolegle poziomo i wukos
z gestów dam
wynikało że chcą spędzić wieczór w gabinetach
pić wesoło i długo

Błysła zabawa

Nie było gwiazd
niewiadomo było czy noc już schodzi
w czterech jedwabnych ścianach niema ulic miast
nikt nie przechodził

Głosy w pijaństwie gasły głaskały się coraz dalej
smukły pan całował ażurowe pantofelki
jedna para tańczyła
spadała komenda pij nalej
z ust panienki w sukience lila
gulgotały nad kieliszkami butelki

Nagle zaczęły się przesuwać kąty gabinetu
żeby nie upaść musieli usiąść
czarne nocne okno błądziło ze ściany na ścianę
kwadraty posadzki goniły za daleką metą
wydęte banie portjer wirowały nad stołów oceanem