Strona:PL Józef Czechowicz - Nic więcej.djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.

cała wiosna kwieciste burze
bzy konwalje narcyzy róże
korowodami wonnemi zbiegają ku temu
który je urzekł
szczęściem

czerwiec lipiec i sierpień ciągną słoneczną strunę
przed nagimi rozlewają nurt rzeki
więc łodzie świętojańskie upalne muzyki fruną
i wilgotny urok z łozin
późna noc ja wiem na czarne brzegi
szczęście zanosi

wrzesień pogoda stojąca woda
złocista woda stawu
włosów hildura świeci hełm
i w mieście
po kolumnach po linjach architrawów
schodzi radosne spojrzenie szept
szczęście

jesień to dziwna pora bez niebios kobaltu
usmutnia ogrody deszczów bulgot
są mokre a pełne pomarłych łodyg
pierwszych cieniów pierścieniem staje się myśli kółko
ale szybko otrząsa się baldur
jest szczęście
szczęście młodych

znowu zima zawiesza lampy nad śmiechem
o któżby tam patrzył na godzin połamanych stos