Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Łoktek na łożu śmierci.djvu/03

Ta strona została uwierzytelniona.



Łoktek na łożu śmierci.




W wielkiej sklepionej sali krakowskiego zamku, na dole, mrok się już wieczorny rozpościerał. Wązkie okna jej, głęboko w mur wpuszczone, w większej części były gęstemi przysłonięte oponami, przez drugie mało się już gasnącej światłości wkradało.
Włoska lampka oliwna zapalona stała w kącie, ale słaby jej ognik ledwie małą przestrzeń ruchawym rozjaśniał promykiem.
Cisza głęboka panowała w obszernej izbie; w przedsieniach, na podwórzach ledwie się co poruszało.
W kościele świętego Wacława na Wawelu cicho dzwoniono żałobnie na wieczorną modlitwę.
W jednym sali rogu na szerokiem łożu, skórami i suknami okrytem, widać było z ciemnego tła jedwabnych przykryć, na których spoczywała twarz wybladłą, z oczyma zamkniętemi, jakby uśpionego człowieka lat podeszłych.