Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom I.djvu/019

Ta strona została uwierzytelniona.

Ci czterej podróżni, którzy w istocie do Borówki się zjechali naumyślnie, aby z oczów ludzi podejrzliwych zszedłszy, swobodnie się o swych sprawach naradzali, byli to czterej z ośmiu niegdy braci Zborowskich, synów tego Marcina, o którym głośne było onych czasów podanie, iż w życiu nigdy żadnej sprawy w sądach z nikim nie miał, bo jurystów i pieniactwa nienawidził, nienawiść swą posuwając do tego stopnia, iż palestrantów, gdy ich pochwycił, „na rybnych stolech“, wedle wyrażenia Paprockiego, bijał.
Rodzina była, wiadomo, tak stara jak sama Polska, ale miała to we krwi ze wszystkimi Jastrzębcami wspólnego, iż spokojnie darów Bożych używać nie umiała, a burzyła się i zrywała do rzeczy wielkich i trudnych, co prawie zawsze przypłacała boleśnie.
I chociaż ze krwi tej i plemienia, wielce rozrodzonego, bo nierzadko Jastrzębcowie miewali po szesnaścioro potomstwa, jak Marcin Zborowski, wyszło wielu mężów rzeczypospolitej zasłużonych i dostojeństwa wysokie piastujących, nie dobili się nigdy oni do takiego znaczenia, jakie inne rody pozyskały. Albowiem jeśli ojcu się powiodło, syn najczęściej tracił co on zdobył i na stanowisku się nie utrzymał.
Z Jastrzębców tego czasu już rozrodzonych, a mnogie nazwy noszących od imion posiadanych, rozsypanych z Mazowsza począwszy po całym