Z Zamojskim, okrom Jana Zborowskiego, żaden z nich nie przestawał i za nieprzyjaciela rodu swojego głosili hetmana, nie szczędząc mu potwarzy.
Im Zamojski więcej rósł i wyżej się podnosił a królowi był milszym, bo prawą jego ręką był i pierwszym sługą a przyjacielem, tem nienawiść ku niemu rosła w sercach panów Zborowskich.
Stał przed nimi żelazny ten mąż jak zapora, przez którą do majestatu dostąpić nie mogli.
Donoszono hetmanowi, co knowali i jak się odgrażali Zborowscy, szeptano im, jak wzgardliwie te pogróżki przyjmował — i obie strony coraz większej animozyi przeciwko sobie nabierały.
Jeden tylko Jan gnieźnieński wiernie po stronie królewskiej stojąc, choć pragnął braci pohamować, nie zdołał.
Wojna z Moskwą właśnie pokój z Turkami i Tatarami czyniła pożądanym, gdy myśl przyszła niespokojnemu Samuelowi opuścić kraj, iść na Niż do kozaków i próbować, ażali mu się nie uda nad nimi władzę sobie wyrobiwszy, z tą potęgą stanąć królowi w poprzek jego zamiarów...
Jak zawsze był Samuel gorącym i niercierpliwym[1], gdy mu myśl jaka, zła czy dobra, w głowie zaświtała, tak i teraz, naprzód ludzi swych ku Niżowi sprawiwszy, aby rozpatrzyli się między onem kozactwem, gdy mu nadzieję przyniesiono, że tam wiele uczynić było można, męztwem a sza-
- ↑ Błąd w druku; powinno być – niecierpliwym.