Był pod ten czas w Krakowie Krzysztof Zborowski, gdy Samuel wyciągnąwszy w przeszło sto koni na Niż, długo bardzo żadnej o sobie wiadomości nie dawał nawet braciom.
Tym, które ich ze strony dochodziły, wiary dawać było trudno. Oddalenie się z kraju banity, który około siebie najwięcej wrzawy podnosił zawsze i najbardziej oczy zwracał, choć od Zborowskich oko hetmana odciągnęło, bo się mniej zuchwałego kroku od Krzysztofa obawiał, nie poprawiło sprawy ich u króla i hetmana. Wiedziano co trzymać o całym rodzie tym, z wyjątkiem Jana, który choć braci zawsze bronił przed hetmanem, nie podzielał ich niechęci i do pokątnych ich robót się nie mięszał.
Andrzej też tak stał, że na siebie oczów nie ściągał, ale mu nie wierzono. Zamojski wiedział co o nim trzymać.