Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom I.djvu/095

Ta strona została uwierzytelniona.



V.


Staliśmy na tem ostrowiu wczasu zażywając wspólnie z kozaki, których obyczaje i tryb życia poznawaliśmy.
Siłaby o tem mówić, a wiele rzeczy nie do wiaryby się zdało, jako to naród razem swobodę swą miłujący, a karność tak srogą wywierający nad swymi, że wspomnieć strach, bo u nich nieposłusznego na pal wbić, gdy gromada winnym okrzyknie, niczem jest.
Własności też w koszu osobnej nikt z nich nie ma, jako u nas w klasztorze, ale skarb wspólny i stół wspólny, i spichrze, z których każdy bierze co mu potrzeba, ale też do nich wszelki łup wojenny oddawać muszą. A że ludzie prości są, więc im niewiele potrzeba i w kotłach jedzenie na każdy dzień kucharz ich warzy, zwołują się do niego, piją i jedzą gromadą. Kobiet tam