Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom I.djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.

z jedną tylko galerą mieć będą do czynienia, przemódz ich dzielnością swą potrafią.
Stał cały jak w ogniu trzęsąc się z niecierpliwości p. Samuel i postrzegłszy, że sternik jego czółna słabnie i źle kieruje, o mało w miejscu nie ubił, że mu go z rąk ledwie wyrwano.
Turcy się tej garstce śmiałej dziwując, już zaprawdę gotowali osaczyć i wszystkich pojmać jako w sieci, bo wielką przewagę mieli, gdy galera na piasku im utknęła — ani ruszyć. Tam, gdzie czółna kozackie płynęły swobodnie, oni jak przykuci siedli.
Począł p. Samuel wołać, aby reszta spóźnionych przybywała, wielkim animuszem swym rzucić się na nich zamierzając. Ale kozacy się nie ważyli i zamiast ku galerze, do brzegu sterowali — ani było ich zmusić. P. Samuel napróżno ręce łamał, prosił i zaklinał.
Wtem Turcy obaczywszy, iż im uchodzimy, z dział ognia dawać zaczęli. Kula jedna tak nieszczęśliwie padła, że sternika, który tuż przy panu stał, trafiła, a ten podle niego kozaka sobą padając w morze wywrócił, którego ledwie wyratowano.
Kozactwo zaś, które zrazu chęć dobrą okazywało i na które hetman najwięcej rachował, do brzegu przybijając poczęło się mieć do ucieczki. Próżne było rozpaczliwe hetmańskie wołanie, aby drugim strachu nie wrażali i sromu sobie nie