aby jako mąż i król mógł panować, ją wyzuwszy ze wszelkiej władzy.
Nie komu to ona przypisywała, tylko Zamojskiemu, a bolało ją mocno to wydziedziczenie... Kanclerz grzeczny i zimny, krew królewską i dostojeństwo szanował, ale o tem co się władzy i rządu tyczyło, ani mówić dawał. Sadziła królowa kwiatki, suszyć kazała zioła do apteczki, myślała o grobach dla matki i brata, wychowywała sieroty, pilno korespondowała ze Szwecyą, i tam się oczy jej zwracały i jej nadzieje, tam był ten, którego za syna sobie przybrała... Zygmunt, któremu ona wszelkiemi sposoby zapewnić chciała po Batorym następstwo.
Nie mając kogo kochać, do tego dziecięcia dorastającego przywiązała się zaocznie z całą namiętnością sieroctwa swojego. Choć w ten sposób matką być chciała.
Król na krakowskim zamku gościem bywał; albo w Grodnie dla łowów, albo na granicach dla wojny mieszkając. W Krakowie mu było dla królowej ciasno i markotno, bo ta starsza daleko od niego niewiasta przypominała mu, że ją dla korony poślubił. I rumienił się wojak a potargiwał brodę, chociaż tu był w swym żywiole, bo wojnę miał i ład do zaprowadzania i człowieka, który myśli jego zgadywał a cudownie je spełniał.
Tym człowiekiem był Jan Zamojski, którego głową i rozumem wszystko stało, bo Batory kraju
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom I.djvu/139
Ta strona została uwierzytelniona.