cząwszy bić, gdy się na łóżko rzuciła, ledwie żywą odszedł. Od tej pory chorzała już, chorzała, aż zmarła...
Razem poprzysiągł, że Stadnickiego zgładzić musi, co młody Trepka słyszał.
Stało się, że wkrótce potem w istocie Stadnicki zniknął, o którym mówiono, że do rodziny powrócił, a drudzy palce na ustach kładąc, milczeli.
Trepka się gdzieś nieostrożnie wygadał, iż wie co się z nim stało...
Doniesiono o tem Samuelowi, nie dał bynajmniej poznać po sobie... W kilka dni potem na łowy się wybrał w lasy i Trepkę z sobą wziął, który więcej nie powrócił.
O tem też, co się z nim stało, nikt nie wiedział; mówiono, że go dzik rozdarł, a potem nocą wilcy poszarpali i zjedli, tak, że kości nawet po nim nie zostało.
Andrzej słuchając, usta wykrzywił.
— Krwawe dzieje — rzekł — ale ja im spełna wiary nie daję. Wy to wiecie najlepiej, że będzie li kto gwałtownikiem, złożą nań w dziesięcioro tyle, niż uczynił.
Krzychnik nic nie rzekł.
— Wszystko to nic — dodał pomilczawszy — ale gdy żona zmarła, dopiero dla niej czułość się wzięła taka, jaka nigdy może za życia nie bywała. U trupa krzyżem leżał płacząc, pogrzeb
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom I.djvu/169
Ta strona została uwierzytelniona.