Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom I.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.

— Teraz dopiero — mówili — podniesie głowę synowczyk królewski, że do niego przystąpić nie będzie można szlachcicowi, choć on sam z biednego szaraka wyszedł.
— Butę jego przykrócić potrzeba — powiadali drudzy — inaczej oni we dwu z królem wszystką szlachtę w chłopów obrócą i sami się tu bez nas rządzić będą.
Krzysztof gdy to słyszał mówiących w poufnem kole, dodawał, na swój młyn wodę prowadząc.
Propter absolutum dominium, obawialiście się rakuszanina, a tenby się nigdy na wolności nasze tak nie ważył jako oni, i byłby nam siłę z sobą przyniósł przeciwko Turkom i Moskwie, gdy teraz on ich na nas poduszczać i wspomagać będzie, co się wprędce okaże.
Ciekawy, niespokojny, potrzebujący ciągle jakiegoś zajęcia, które całe się wszakże na zręcznie rzucanych słowach, zagrzewaniach i podbudzaniu drugich ograniczało, p. Krzysztof nigdzie się nie ukazując prawie, pozostał w Krakowie. Wiedział on, że hetmanowi i królowi na nieprzyjaciołach nie zbywało, chodził więc i sznurkował, azali co przedsiębrać nie myśleli.
Pan Andrzej przeciwnie, choć się na występ żaden przy weselu nie gotował, jawnie po Krakowie chodził, okazywał się i chciał przez to