Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom I.djvu/193

Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkiego, że łacno ją król trochą dobroci mógł sobie pozyskać, a oniby mu się przydali.
Bronił szczególniej marszałka, iż zupełnie zaniedbany był, choć chętliwie służyć gotowy; uniewinniał Krzysztofa, iż go o zdrady, o zmowy jakieś pomawiali nieprzyjaciele; naostatek i za Samuelem prosił, aby z niego banicyę zdjęto, bo jak w ukropie był kąpany, tak czasu wojny żołnierzem być mógł nieocenionym.
Kanclerz wogóle nie okazał się niechętnym, owszem z pewnem rozrzewnieniem rzekł:
— Wierzaj mi, panie kasztelanie, jam dziś nad zasługi szczęśliwy, więc i drugimbym, gdyby było w mej mocy, nieba rad przychylił. Wierzaj mi, że uczynię, co w mej mocy.
Co się tknie pana marszałka, ja mu u króla posłuchanie wyrobię. Wiem, że jurgieltu sobie życzy, i że król na moją prośbę mu go wyznaczy, ale skarb nasz chudy jest, szafować nie ma czem, a wojna za pasem. Króla pomawiają o skąpstwo; nie jest on skąpy, lecz nawykł do małego, a u nas też na wielkie nie trafił. Zda mi się wszakże, iż dla p. Andrzeja coś uczynić potrafimy. Dobierzemy chwilę dobrą... jam z serca pomódz gotów. Daleko trudniej będzie z panem Krzysztofem, przeciwko któremu złe są oznaki jego niechęci. Sprzyja on cesarzowi, pisze się wszędy „radą cesarską“, nie kryje z tem, że króla nie lubi... król