Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom II.djvu/028

Ta strona została uwierzytelniona.

małżeństwo dla korony związane, pozornym tylko związkiem pozostać miało. Królowę opatrzono osobno, płacono jej oprócz tego pensyę, miała dobra znaczne, dwór oddzielny, ludzi swych i przyjaciół, a król tak rzadko z nią razem mieszkiwał, iż się nawet nieczęsto widywali.
Na zamku gdy gościł, stół nawet miał osobny. Po polsku z Batorym rozmówić się nie mogła, łacinę, choć rozumiała, tak biegłą jak matka jej Bona w niej nie była. Mówili więc z sobą najczęściej po włosku.
Na dworze też języków różnych można się było nasłuchać. Król po węgiersku ze swymi węgrami, po łacinie z polakami, po włosku z żoną rozmawiał, a niekiedy i po niemiecku z przybyłymi mówić musiał. Francuzczyzna przebijała się tu i owdzie, wśród służby i język ruski dawał się słyszeć, szczególniej gdy król był na Litwie.
Polskiego języka trzeba było szukać po dworach pańskich, jak u pana Zamojskiego, który Kochanowskiego miał przyjacielem, a książki polskie rad czytywał. Uprawiało go też duchowieństwo na kazalnicach i wydawanych zbiorach kazań, a po dworkach szlacheckich krążyły małe książeczki, które Łazarze w świat puszczali, ku uciesze pospolitego człowieka.
Król sam, choć drukarzom przywileje dawał, wyszlachcał ich, kunstmistrzów wspomagał i sprowadzał nawet, ani literaturą, ani sztuką zabawiać