który mu do Połocka towarzyszył i rysunki swe potem wydał, otrzymawszy przywilej na nie, aby się ich nikt nie ważył przerabiać.
Leżały one jeszcze na stole, a Stefan się uważnie przypatrywał im, bo w wojskowych planach i widokach miał upodobanie i znajomość ich wielką, gdy Zborowski się pokazał na progu, i na pół dumnie, pół pokornie króla pozdrowił, do ręki nie śmiejąc, do kolan nie chcąc...
Wiedział, że król pochlebców nie znosił i nazbyt się uniżonym okazać nie życzył.
Batory plany odsunąwszy powoli się zbliżył do niego; twarz wypogodzona, spokojna, nie zdradzała jednak szczególnie łaskawego usposobienia.
— Dawnośmy nie widzieli was, panie marszałku — zagaił król.
— Wiedziałem — począł p. Andrzej — że W. Kr. Mość przeciwko rodzinie naszej jest niechętliwie usposobioną, nie chciałem narażać siebie, ani przykrości czynić.
Król cokolwiek pomyślał.
— Nazywacie to usposobieniem niechętliwem — rzekł — ale ono nie przyszło bez przyczyny... owszem był czas, gdym Zborowskim sprzyjał i miał ich za przyjaciół. Samuel siedział u mnie...
— Toż zaprawdę nie wiem, dlaczegośmy stracili miłość królewską — odparł Andrzej — ja się nie czuję winnym.
Batory wejrzał na niego, spotkały się ich
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom II.djvu/035
Ta strona została uwierzytelniona.