Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom II.djvu/054

Ta strona została uwierzytelniona.

były łąki i pola, a nawet i stogi; gdy zapotrzebował czego pan Samuel, brał jak ze swego. Trafiało się, że tak samo, nie pytając zajmował dwory i plebanie. Znano go nadto, aby mu się kto probował opierać. Kobiety naówczas najwięcej uciekały, a i niekażdy z mężczyzn dotrzymał placu, bo Samuel i jego ludzie słynęli jako gwałtownicy.
Zadrzeć się z nim nie było bezpiecznie, bo niczem dlań bywało zabić, powiesić, a na odjezdnym ogień kazać podłożyć. Gdy był dobrej myśli a trafił na ubogiego szlachcica, sam go w domu własnym przyjmował... z opierającymi się nie czynił wielkiego zachodu...
Majętności rodziny Zborowskich i spokrewnionych z nimi Spytków, Stadnickich, Opalińskich nietylko nie oszczędzał w tych pochodach pan Samuel, ale je przenosił nad obce, bo w nich choć cień jakiegoś prawa miał za sobą.
Dwór jego zmieniał się często, a do niego i poniewoli czasem przyłączać się musieli ludzie, którzy go zabawiali, lub których trwoga i utrapienie jego bawiło. Ciągnął tak z sobą niekiedy księży, szlachtę, z miast pozabieraną muzykę, grajków, różnego rodzaju trefnisiów, a tak jak zabierał gwałtem kto mu się podobał, rzucał potem, gdy mu się sprzykrzył, wpośród gościńca.
W Białym Kamieniu zwało się że spoczywał, ale tu czas trawił na łowach, na słuchaniu Woj-