Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom II.djvu/056

Ta strona została uwierzytelniona.

chłopcem nie urodziła, bo Aleksander, którego kochał także, syn starszy wielce się różnił od ojca i siostry.
Młodzian był stateczny, poważny, rycerskiego ale szlachetnego ducha, i niedający się skusić przykładem do samowoli. Zwał go ojciec babą, chociaż miał dowody mnogie, że Aleksandrowi wcale na męztwie i energii nie zbywało.
Anusia nie mogła zawsze ojcu towarzyszyć w jego wycieczkach, ale w Białym Kamieniu zawsze z nim bywała i tu go nie opuszczała.
Brał z sobą zwykle i Wojtaszka, a znajdował tu ulubienicę, prostą dzieweczkę ze wsi wziętą, która naprzód była w usługach Anusi i wiekiem z nią rówieśnicą. Nie dbając o to, że córka patrzeć na to będzie, wziął ją potem pan Samuel, oddzielił, posadził osobno, zaczął się nią opiekować, obdarzać, zawrócił jej głowę i zrobił z niej dziwadło, które go tem więcej bawiło i tem mu było ulubieńsze, im mniej do pospolitych ludzi było podobne. Zamarzyło się tej Motrunce wybranej przez Samuela, że pan się z nią ożenić będzie musiał, nabrała więc dumy i obchodziła z ludźmi jak pani.
Anusia śmiała się z niej w początku, a potem znienawidziła. Motrunka była prostą, i wcale nie odznaczającą się żadnemi osobliwemi darami dziewczyną.
Po całych dniach siadywała przed zwiercia-