Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom II.djvu/058

Ta strona została uwierzytelniona.

świetniejszą, ale razem i charakter samowolniejszym codzień się objawiał.
Gdy pan Samuel na Niż się wybierał, Anusia na to pozwolić nie chciała, potem upierała się jechać z nim przebrana po męzku, tak że okłamawszy ją, uciekać od niej musiał, czego mu długo darować nie mogła.
Z wybitniejszych osób otaczających Samuela, wymienić jeszcze należy Boksickiego, który gdyby na politowanie zasługiwał, męczennikiemby go nazwać można było. Lecz najprzewrotniejszy z ludzi, korzystający z pana, wyłudzający z niego pochlebstwy i najpodlejszemi posługami co tylko zedrzeć mógł, Boksicki był poprostu łotrem o twardej skórze.
Trafiało się, że go Samuel zbił na gorzkie jabłko, ale się nie mogąc obejść bez niego, potem musiał sam smarować i plastry mu złote przykładać. Miał za to w Boksickim posługacza, oprawcę, narzędzie do czego tylko chciał go użyć. Człek był zręczny, pilny, wytrzymały, a bez sumienia. Aby takiemu jak Samko służyć, potrzeba było w istocie żelaznego człowieka.
Miał to do siebie Zborowski, że swych ludzi znał na wylot, i dobrze wiedział jak dalece podłym był Boksicki, ale go takim mieć chciał, bo mu to było dogodne.
Naostatek w gromadzie, która teraz ciągnęła z nim, miał jeszcze Samko i księdza, a raczej