Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom II.djvu/093

Ta strona została uwierzytelniona.

gotując się je wyzyskać ostrożnie; wszystko to w jednej chwili prysnęło i rozwiało się, niebezpieczeństwo groziło poważne i nie do lekceważenia. Niemiec powiedział sobie, że powinien był stanąć po stronie silniejszego. W rzeczy samej nie obchodziło go tak bardzo kto komu szkodę wyrządzi, byle on pozostał cały.
Należało więc otwarcie się przed panem Mroczkiem wyspowiadać, bo ten przedstawiał króla, władzę, urząd i sprawiedliwość.
Nie chciał szkodzić nikomu, ale najmniej samemu sobie.
Wziął się więc, ochłonąwszy nieco ze strachu, dosyć zręcznie i naprzód długo głową wahając, patrzał na Mroczka, jakby chciał dobrze wyrozumieć, z jakiego rodzaju człowiekiem miał do czynienia, a potem rozpoczął:
— Posłuchajcie mnie, miłość wasza, a naprzód chciejcie zaufać, że jak na spowiedzi prawdę wam mówić będę. Posądzacie mnie, że trucizny trzymam, ale tę lada baba dać może, silniejszą może nad te, które ja znam. W fabrykowanie venenów ja się nie bawię, bo u nas one nie płacą. Tu ubić pięścią w miejscu nie rzadka, ale się uciekać do napojów i potajemnie na życie czyjeś czyhać, nie polska rzecz... Więc uręczam wam naprzód, że ja tem nie handluję, ale na aptekę pojrzawszy każdy myśli: tam i życia i śmierci za pieniądze dostać można.