I tu na mowach nie zbywało, bo przemawiał każdy z oddających, a wszystkim za hetmana potem dziękował kasztelan trocki Radziwiłł.
Upominki, począwszy od klejnotów do sreber, futer, tkanin drogich, naczyń pozłocistych, do sukna i rozmaitego kosztownego sprzętu, stosami zaległy u nóg pani młodej.
Wszystko to miało tak królewski i uroczy charakter, iż złośliwi ciągle przypominali wesele Zygmunta Augusta z pierwszą żoną jego, którego ceremoniał nawet do przyjętego teraz był podobnym.
Nie dziw też, że zazdrość się budziła, widząc szlachcica nagle z pośrodka sobie równych aż do tronu niemal podniesionego. A przyznać też musieli i niechętni hetmanowi, że tę nową świetność, którą go przyoblekało połączenie z domem królewskim, dostojnie nosić umiał.
Po raz też pierwszy od wesela króla publicznie się razem Stefan Batory obok królowej Anny pokazywał, czego uniknąć nie było można. Dwa więc dwory oddzielne, które się nie znały prawie, jeden polski królowej, drugi przeważnie węgierski króla, spotykały się tu po raz pierwszy. Oba one zbytnim nie świeciły blaskiem, a z nich jeszcze królowej prawie się odznaczał przepychem, bo jej urzędnicy i to, co ją otaczało, sadziło się na okazanie dostatku, który, niestety, razem z Boną zniknął rozprószony.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom II.djvu/101
Ta strona została uwierzytelniona.