Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom II.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.

był zajęty, iż prawie na Wojtaszka nie spojrzał, a lutnista układał przyszłe swe postępowanie.
Jakiemi uczuciami oba względem siebie ożywieni byli, najlepiej to dowodzi, iż Wojtaszek już tylko środki obmyślał, jak ma skrypta opanować, a Samuel rozważał w sobie, co lepszym było, czy Wojtaszka z Motrunką gwałtem ożeniwszy trzymać nadal przy sobie, czy go na łowach ubić jak Trepkę.
Śpiew jego był mu potrzebnym, do chłopca nawykł, miał do niego słabość, ale się go i obawiał i nienawidził, i prędzej później przeczuwał w nim pragnienie zemsty i zdradę.
Gdy się to działo na strychu w Pająka domu, z kamienicy Pod Baranami, onej sławnej, o której baranach Bielski napisał satyrę, wiele mającą rozgłosu, wyciągał po murzyńsku przebrany Mikołaj Wolski miecznik koronny, krzepicki starosta, na wózku pozłocistym. Około niego było ośmiu trębaczów od złota i szkarłatów przyodzianych bardzo suto, jechał też rycerz we zbroi złoconej, a na wozie o trzech kołach Fama, ponad którą unosił się orzeł biały. Wóz rycerz zbrojny jednym koniem pod kapą szytą powoził, a tego sam Wolski reprezentował. Oprócz Famy, wszyscy trębacze i rycerze czarno umalowani, murzynów z innego świata przybyłych na odgłos Famy wyrażali.
Początek ten dosyć się wszystkim widzom