Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom II.djvu/145

Ta strona została uwierzytelniona.



VII.


Wstał z ławy Wojtaszek i choć już mocne postanowienie miał, potem mu się czoło okryło, głos zadrżał w piersi, gdy mówić zaczął.
— Sługą jestem Zborowskiego — rzekł — ale i mnie już nadojadło patrzeć i słuchać, co się tam u niego i z nim dzieje. Mówicie, że z tatary nie ma zmowy? a kto może za to ręczyć? Onby z djabłem sojusz zawarł, żeby mu do tego pomógł, co on chce.
Cobar uszy nastawił i zbliżył się.
— A czegóż to on tak chce? — zapytał.
— Albo to wy i cały świat o tem nie wie? — zawołał uśmiechając się złośliwie Wojtaszek i zamilkł.
A po chwili zamruczał.
— Oj! knują się tam, knują i kują u pp. Zborowskich niedobre rzeczy!!