Wojtaszek się bynajmniej nie zawahał i najwyraźniej się rozpisał, że jutro o zamiarach pp. Zborowskich przeciwko królowi szeroko i dokładnie Cobara uwiadomi.
Notatkę do kieszeni schowawszy węgier, z miną niby obojętną, kazał słudze swojemu odprowadzić do jego izby lutnistę, rozebrać go i położyć, a sam drżąc z niepokoju i niecierpliwości, pozostał w izbie dla przygotowania się na jutro.
Znając już potroszę ptaszka, którego przyłapał, Cobar wiedział, co miał czynić, aby rzecz do dobrego doprowadzić końca. Nie wątpił, że król i Zamojski bardzo mu za to odkrycie wdzięcznymi będą.
Ponieważ Zyberg nazajutrz czekał na towarzysza, z nim mając ciągnąć dalej, ażeby go to opóźnienie w pochodzie nie strzymało, siadł naprzód listy pisać, donosząc Zybergowi, aby dalej szedł sam w imię Boże, gdyż jemu się tu zręczność nadawała jedyna wykrycia zamachów przeciwko królowi, której zaniechać na żaden sposób nie godziło się.
Z listem tym natychmiast gońca umyślnego wyprawił.
Przywołać potem kazał kucharza swego i zalecił mu, aby nazajutrz rano wytworne sporządził śniadanie, postarał się o małmazyę, o wina, o przyprawy, i wyprawił bankiet, na jaki się tylko mógł zdobyć.
Nie dosyć na tem, bojąc się, aby to śniadanie
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom II.djvu/150
Ta strona została uwierzytelniona.