lub starych, a królowa sama, jeśli nie pisała listu do Szwecyi, nie doglądała apteczki i ogródka, nie modliła się, to odpoczywała w bardzo szczupłem kółku, o śpiewie i muzyce nie myśląc.
Zawczasu już, jakby przeczuwała swój stan wdowi, chodziła w czerni cała — uśmiech prawie się nigdy nie zjawiał na jej ustach.
Tak samo było z królem zajętym wojną, łowami, polityką swą, węgrami zresztą, którymi się przeważnie otaczał, a nie szukając rozrywki żadnej, oprócz myśliwstwa.
Pracowano tu wiele, a zabawa była prawie niesłychaną rzeczą... nie czuł nikt jej potrzeby. Wyjątkową było ono wesele z maszkarami, ale i to już teraz do wspomnień należało.
Nieco może jaśniej bywało na pokojach kanclerza, i tu czasem dźwięk lutni się słyszeć dawał, ale on towarzyszył pieśni nowej Jana Kochanowskiego i musiał się posłuszny do niej nałamywać.
Nie mając co począć, a siedząc ciągle na zamku, Wojtaszek do kościoła uczęszczał, do zakrystyi zachodził i księżom usługi swe ofiarował, które były chętnie przyjęte.
Wdziewał komeżkę, a piękny głos jego w chórze wszystkich zachwycał.
Miłość własna Wojtaszka przynajmniej cokolwiek była połechtaną.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom II.djvu/189
Ta strona została uwierzytelniona.