Księża, z którymi się zapoznał, nie znając jego przeszłości, słysząc głos, widząc chłopaka roztropnym, zaczęli go do stanu duchownego namawiać. Ale do tego on nie miał powołania.
Wychowany w domu, w którym religia poszanowana nie była, bo Samuel liczył się do nowatorów i za katolika nie uznawał, a w istocie żadnej nie miał wiary, Wojtaszek nauczał się drwić z obrzędów, lekceważyć duchownych i myślał naówczas z innymi, również lekkomyślnymi, że stara wiara musi zginąć...
Nie dał się więc pociągnąć, ale tymczasem do zakrystyi tak uczęszczał jak do kręglarni, dla zabawy.
Ale i ztąd go przeszłość wygnać miała.
Mówiliśmy wyżej o dwóch Dominikanach, nad którymi głośne było okrutne znęcanie się Zborowskiego, pod pozorem jakiejś na nich potwarzy, a w istocie spowodowane tem, że oni na utrzymanie żony Samuela przy wierze katolickiej wpływali.
Wojtaszek będący naówczas nieodłącznym od swego pana, patrzał na uwięzienie Dominikanów i znał ich dobrze. Oni go też pamiętać musieli, jako pomocnika swego oprawcy.
Jednego razu, gdy Wojtaszek swym zwyczajem zabierał się do śpiewania w chórze i miał komeżkę przywdziewać, ujrzał wchodzącego jednego ze dwu księży, co się ledwie
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom II.djvu/190
Ta strona została uwierzytelniona.