Oczekiwano śmierci Batorego, jak gdyby ona wkrótce im zapewnioną była.
Nie ulega też wątpliwości, iż się ją przyśpieszyć starano i że gdyby nie pilny dozór Buccelli i innych lekarzy, ostrożność Zamojskiego, obawa i nieufność, które pobudzały do strzeżenia króla, przyśpieszonoby mu koniec ten, którego tak pragnęli sprzedani rakuskiemu. Zdawało się im, że pierwsze doświadczenie, jak opieszałość wiele popsuć może, zabezpieczy od powtórnego błędu i nauczy, jak tu szybko działać potrzeba.
Wszystko zresztą było w gotowości. Cały zastęp sprzymierzeńców liczył cesarz w Polsce i na Litwie; miał w W. Polsce Górkę, w Krakowie jednego z Tarnowskich, miał czynnego Uchańskiego, Gostomskiego wojewodę rawskiego, i na pozór ogromnie czynnego, wiele obiecującego Czarnkowskiego. Partya ta zaraz po zgonie Zygmunta Augusta sformowana, miała się czas zorganizować i ukrzepić.
Wyczekiwanie dłuższe raczej mogło osłabić i rozprządz to wojsko, niż je powiększyć i wzmocnić. Liczono już odpadki, cesarz się gniewał. Szło więc głównie o to, aby bodaj gwałtownym czynem koniec panowaniu temu położyć. Struć, zabić, byle się pozbyć. Ze wszystkich, którzy należeli do tego obozu, jedni tylko Zborowscy okazywali się najśmielsi do czynu, a z nich Samuel najpewniejszym, iż się nie cofnie.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom II.djvu/196
Ta strona została uwierzytelniona.