Zamojski mu był obojętny... ale przeszkadzał marszałkowi, nie lubił podczaszego, musiał więc być jego nieprzyjacielem.
Na to „polowanie na kanclerza“ jechał z uczuciem w istocie takiem, jakby z sokołami i Borowskim na ptactwo, lub z Boksickim na grubego zwierza. Najstraszniejszy gniew u niego nawet w jednej potędze nie mógł trwać długo.
Po drodze zaś larum ogromne czyniono jawnie, głośno wołając i wywołując, że Zborowski się wynosi do Włoch a ingratam patriam rzuca na zawsze.
Publicznie o tem mówił on sam, jego słudzy, rodzina i czyniono umyślnie demonstracye z przygotowaniami, aby ludzie w to uwierzyli.
Podróż też ta cała dla rozgłosu szła bardzo powolnie. Ze Złoczowa ze swym taborem zajechał Samuel do Glinian i tu stanął na noc a dopiero 26 kwietnia dojechał do Lwowa.
Tu czekały na niego wielkie interesa majątkowe, którym starano się nadać znaczenie i rozbębnić je... zawsze dla tego wyjazdu za granicę... Ingrata patria i t. d.
Cały kahał musiał stać w przedpokojach długo na zamku, nim się ułożono o powołowszczyznę w browarach, a potem o spław zboża do Gdańska, naostatek o dozór nad psy i myśliwstwem pańskiem, które zostawiał po sobie.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/010
Ta strona została uwierzytelniona.