towie, ale Samuel nie miał pewności, ztąd zaś jechał do Szydłowa i do Wiślicy. Chociaż Boksicki motał i plątał, dowiedział się o tem Samuel, i ażeby się zbliżyć, zawrócił do Stobnicy.
Ale tu ugrzązł, bo zdrajca Boksicki fałszywemi uwodził wiadomościami. Zawahał się Samuel...
Słudzy i dwór marszałka, który mu tu towarzyszył, musiał go opuścić, gdyż marszałek ukończywszy leki, na trybunał spieszył w sprawie swej z urzędem nowego miasta Korczyna.
Nadbiegł tu sługa marszałka z listem, w którym donosił, że czasu pobytu w Sandomierzu na pewno tam wytropiono szpiega kanclerza, który bodaj z jednym ze sług blizkich p. Samuela miał konszachty.
Był to ów Boksickiego brat, o którym mówiliśmy.
Boksicki dotąd najmniejszego na sobie nie miał podejrzenia, więc ani pomyślał Samuel, żeby się to go tyczyć mogło; powiedział mu nawet o tem i zdziwił się, widząc, jak trupią bladością okryła się twarz winowajcy, który bełkotał straciwszy przytomność.
Wcale to Zborowskiego nie naprowadziło na myśl, żeby Boksicki mógł zdradzić. Szukał tego niegodziwca gdzieindziej. Wylękły Boksicki już tylko myślał, jak siebie ratować.
Samuel straszliwie był rozjuszony tem, że mu
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/021
Ta strona została uwierzytelniona.