Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/022

Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkie jego plany krzyżowano i napaść na hetmana, którą jak najprędzej chciał wykonać, zmuszony był odłożyć, a co gorzej, puścić go pod Kraków, gdzie on na pilniejszy dozór i pomoc rychlejszą mógł rachować.
Widocznem już było, że śledzono Samuela, że o nim i jego siłach doskonale wiedziano, i że mimo rozgłoszonej do Włoch podróży, domyślano się istotnych powodów tego ciągnienia ku Krakowu w ślad za kanclerzem, zawsze w niewielkiem od niego oddaleniu.
Boksicki tak ze strachu stracił przytomność, że nie umiał ani radzić, ani się tłumaczyć, ani na przyszłość coś obmyśleć.
Wypadało znowu dostać pewniejszego języka o obrotach dalszych kanclerza, ale na to w Stobnicy siedząc, czekać nie zdało się.
Marszałek listem wskazywał swój Zborów i prosił, aby Samuel zajechawszy tam, kilka dni sobie wypoczął, nim o dalszej podróży coś postanowi.
Na zdrajcy skóra cierpła tymczasem; pod pozorem, iż potrzebuje dostać języka, wyprosił się zamiast do Zborowa, niby do Opatowa, a w istocie potajemnie myślał dobiedz albo do Szydłowa lub do Wiślicy i tam się z bratem Parznickim[1] poradzić.

Dłużej mącić fałszywemi doniesieniami stawało się coraz trudniej, bo Samuelowi z innych źródeł

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Parżnickim.