Później nieco, gdy kanclerz do Lwowa przybył, dowiedział się, że p. Samuel z Krakowa także tu przyjechał i stanął na przedmieściu. Nie chcąc się ścierać z nim, posłał Zamojski z przestrogą, aby wyjeżdżał, bo go tu ścierpieć obok siebie nie może.
Nim się to stało, p. Samuel już przewidując, że Zamojski będzie mu czynił trudności, posłał do siebie po Kazimirskiego szlachcica, starszego sługę kanclerza, który wprzódy sługiwał u marszałka Zborowskiego i powiedział mu.
— Proś w. mość kanclerza, aby mi za złe nie miał tego, iż mnie tu noc zaskoczyła i spędzić ją muszę we Lwowie, ale jutro o świtaniu jadę ztąd precz.
Zamojski, do którego i Andrzej przyszedł się wstawiać, ofiarując nawet z Samuelem przeciwko tatarom, odparł, że przez noc tę jednę cierpieć go będzie, ale nazajutrz jechać musiał... Co się tyczy tatarów — rzekł dwuznacznie: „Przyjdzie-li do potrzeby, będę wiedział, jak go mam użyć i jak obrócić, zachowując się more majorum”.
I to pamiętnem było, że czasu wesela swego Zamojski z pp. Tęczyńskimi mówił w sprawie Samuela i starał się ich do zgody nakłonić. Tymczasem przyszły listy Wojtaszkowe, a za niemi gniew królewski, którego już nic przebłagać nie mogło.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/040
Ta strona została uwierzytelniona.