Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/042

Ta strona została uwierzytelniona.

o wszystkich obrotach Samuela był najlepiej uwiadomionym i aż drżał aby go ująć.
Ukazał im obu kanclerz list króla, użalając się na los swój, iż mu taki ciężki do spełnienia przypadał obowiązek.
— Miłościwy panie — przerwał Mroczek — nie ma co i namyślać się. Jedno z dwojga, albo my się na to narazimy, że oni nas napadną, i choć się obronimy, to pewna, ale godność wasza narażoną będzie w takiej walce z ladajakim wywołańcem, albo my musimy go uprzedzić, co najłatwiejsza.
— Jakże najłatwiejsza? — zapytał hetman. — Gdzie on jest?
— Do Piekar ciągnie, w tej myśli, że nas w Proszowicach ze dwu stron najdzie, bo oddziałów dwa ma, które na to są nasadzone. Zdaje mu się, że o jego obrotach nikt nie wie i pochlebia sobie, że nas w pierwospy naszedłszy, w łożu może miłość waszą rozsiekać każe. Czekać więc na to aż się porwie, nie dobra rzecz. Jest nas tu dosyć, aby i przy miłości waszej dostateczna straż pozostała, i my z p. Stanisławem Żółkiewskim i p. Urowieckim na dwór w Piekarach poszli, gdzie go pewniej w łożu u przyjaciółki i siostrzenicy Włodkowej najdziemy, niż on nas spodziewał się w Proszowicach.