szybę, aż pod ścianami ludu pełno. Stracił głowę i co miał Samuela zbudzić, a o ratunku dla niego myśleć, z izby do komory po cichu sobie drzwi otworzył... ztąd na podwórko.
Tu jeszcze jakoś nikogo nie było, i Borowski śmignął wprost do stajen.
Mówił potem, jakoby Samuela budził, ale go się dobudzić nie mógł; zresztą sam potem wytłumaczyć nie umiał co zrobił, płakał tylko.
Obudził się na hałas Bałaban potem i biegł do okna, a ujrzawszy w dziedzińcu ludzi pełno, pospieszył do Samuela. Tego na łóżku już nie znalazł, tylko pościel pomiętą. Widać było, że broni swej szukał Zborowski, ale jej nie mógł znaleść. Murzynków dwóch, którzy mu posługiwali, schowali ją pod kobierczyk i tam pozostała.
Później już dojść nie było można prawdy, a i sam Samuel nie pamiętał dobrze, co czynił, gdy się obudził. Murzynkowie mówili, że broń, wedle zwyczaju, złożyli w łożu u głowy; Borowski powiadał, że on to uczynił. Sahajdak wisiał ze strzałami nad łóżkiem, ale tego nie pochwycił Samuel.
Bałaban drzwi znalazłszy otwarte, któremi przez komorę uciekł Borowski, sam też za nim podążył.
Wszystko to działo się wśród ciemności, bo noc była chmurna, a światła nigdzie po izbach.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/057
Ta strona została uwierzytelniona.