Wszystko więc, całem brzemieniem spaść miało na Zamojskiego, króla nie było w Krakowie. Hetman postanowił pod jakimkolwiekbądź pozorem przeciągnąć wykonanie, aby raz jeszcze odwołać się do Batorego i skłonić go może do łagodności. Listy pobiegły na Litwę.
Oblany krwią rannego sługi młody Aleksander z Piekar udał się do marszałka, który miał być jego opiekunem. Tu zastał już Annę, która z ochmistrzynią swą przybiegła rzucić mu się do nóg, błagając, aby nie opuszczał ojca!
Anusia była od pierwszej chwili, gdy otrzymała wiadomość, w nieustającej gorączce. Chodziła jak nieprzytomna, powtarzając po cichu: Wojtaszek! Zamojski!! Z namiętnością niewieścią, z gwałtownością tej krwi właściwą, która w jej żyłach płynęła, zaciskała usta, gryzła wargi, łzy się jej puszczały z oczów i wołała po cichu: Zemsty! zemsty!
Marszałek nie mógł uspokoić dziewczęcia. Sam przerażony, ale zimny, myślał tylko, jak obrócić na korzyść rodziny nieszczęście, które ją spotykało.
Pytał sam siebie, czy być to mogło, aby potomek onych Zborowskich sławnych padł z ręki kata... Przychodziło mu na myśl, niestety, że ojciec ich rodziny zabił banitę Sanguszkę...
Los zdawał się na drugiem pokoleniu chcieć pomścić męża Halszki z Ostroga...
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/071
Ta strona została uwierzytelniona.