Jezuici, o których wpływie mówiono naówczas wiele, byli też w tej silnej dłoni tylko narzędziem. Używał ich w sprawie z Moskwą, osadzał ich kolegia, dawał przywilej na akademię, ale nie widział w tem więcej nic nad pomnożenie oświaty, której potrzebę widział wielką; oni mu ją przynosili, nie pytał więcej. Sprawy wiary zostawiał sumieniu pojedynczych ludzi i kierunkowi Kościoła.
Obejrzawszy się po dworze króla i urzędnikach, jacy tu przy nim byli, Heidenstein zwątpił, aby co więcej mógł przedsięwziąć jeszcze. Chciał jednak żegnając Batorego, uczynić jeszcze próbę i do niej się przygotował.
Król naznaczył mu dla odebrania listów do kanclerza poobiednią godzinę.
Gdy przybył, znalazł już listy gotowe, a Batorego uspokojonego znacznie. Wręczył mu je król i kazał pozdrowić Zamojskiego.
— Powiedz mu — odezwał się — że ja tu się najlepiej zabawiam na Litwie. Zwierza jest podostatkiem, psiarnię moją książe Lignicki zasilił nowemi ogarami, ptaki mi przysłano z Moskwy, myślistwo, dzięki moim ludziom, doskonałe... mogę tu na chwilę o tych troskach zapomnieć, które mnie w Krakowie jedzą!
— Miłościwy panie, dzięki za to Bogu — rzekł Heidenstein. — Hetman cieszyć się będzie, ale uczyńcie też cokolwiek dla niego. On dźwiga
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/091
Ta strona została uwierzytelniona.