Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.

łez skruchy, ocierał je śpiesznie, a oczyma szukał Mroczka, czy on to widział, lub nie. Rotmistrz zaś listość[1] mając udawał że nie widzi.
Nie mówili do siebie.
Nadszedł Serny, wąsy jeszcze ocierając po piwie i podle Mroczka usiadł szepcąc mu coś na ucho. Czekali co dalej pocznie, azali nie zechce spocząć, ale ku temu się nie miało. Niespokojnie na stole wszystko przewracać począł, jakby szukał czegoś... Dobył ową chustę od hana tatarskiego i położył ją tuż przy sobie.



  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – litość.