Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.


Cernite Poloni!
Erit hoc non uni,
Post hoc vos flebitis!


Łacińskiej tej elukubracyi dano pokój, śmiechem ją zbywając.
— Toć — rzekł Zamojski — panowie Zborowscy i tem się chwalą, że na Niżu o nim ruskie pieśni kozacy śpiewają; a no chyba na nie odśpiewywać nie warto, boby temu końca nie było...
Przyszły potem na stół listy obu JM. Zborowskich do króla, w których nietylko Andrzej, ale i Jan na kanclerza nastawał i z tych się król mógł przekonać, że surowość jego do coraz nowych prowadzić będzie zatargów i zmusi do coraz większych ucisków, a ścigania niemal całej rodziny.
Miał przed sobą listy te kanclerz, ale i wiele innych równie niepocieszających dokumentów.
Za Samuela o pomstę do Boga wołano.
List kasztelana gnieźnieńskiego mógł najboleśniej dotknąć Zamojskiego. Stał on dotąd zdala, nie mięszając się do spraw braci, którym był obcy, jak piorunem raziła go wiadomość o śmierci Samuela.
W spiski, w winy braci, w zamachy na króla kasztelan nie wierzył, nie znał ich... miał je za potwarze; gwałt, czyniący zakałę rodzinie, dotknął go okrutnie.
List do króla kończył się krzykiem boleści.