Przy czytaniu listu tego kanclerzowi, gdy Bech przyszedł do miejsca, gdzie zelżywie się wyrażał kasztelan, ex stercore... utknął. Spojrzał nań Zamojski i rzekł chłodno.
— Czytaj w. mość.
Wahał się jeszcze amanuensis, gdy Zamojski z wolna mu papier wyjął z rąk; półgłosem przeczytał.
— Ex stercore! — a pokręcił głową i oddał mu list, aby kontynuował.
Nic sobie nie czynił z tego wyrażenia, przecież go zabolało i kilka razy w duchu powtórzył sobie: Ex stercore!
Na królu, który sam sprawcą był, nie czyniły wrażenia te listy; kanclerz cały ciężar odpowiedzialności dźwigał, jego tylko obwiniano.
Zborowscy czynni teraz nadzwyczaj, bo im o przygotowanie umysłów do sejmu chodziło, nietylko do króla ze skargą wystąpili, zaskarżyli kanclerza do trybunału w Lublinie, a przedstawili rzecz w ten sposób, że trybunał, acz z oględnością, postępowanie Zamojskiego naganił.
Pismo to obeszło go najwięcej.
Powaga trybunału była wielka, mogli się nią zasłaniać Zborowscy. Zmilczeć też nie mógł kanclerz i odpowiedzieć musiał.
Tak mimowoli prawie wszędzie był wciągnięty, iż się tłumaczyć i odzywać został obowiązanym. Milczećby był wolał, lecz nie godziło
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/156
Ta strona została uwierzytelniona.