Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.

jej nie chciał. Pocóż się miał uciekać do tego środka Zamojski, gdy w ręku miał inne, dostateczne, aby się zbyć Krzychnika.
Tymczasem wiadomość tę już z ust do ust podawano, wiążąc do niej i nazwisko szlachcica, który się miał zwać Pruski.
Upłynęło czasu trochę, pchnął marszałek od siebie zaufanego człeka, aby Krzysztofa nawiedził i sprawę tej trucizny bliżej rozpoznawszy, wyjaśnił. Na lekko z takiem oskarżeniem wystąpić nie było można.
Gdy dworzanin marszałka powrócił, tyle tylko przywiózł, iż istotnie Krzysztof trzymał uwięzionego niejakiego Pruskiego, a ten głośno, nie brany na męki i nie zmuszany wyznawał, iż naprzód tentowany był o zadanie trucizny podczaszemu, a gdy się temu nie opierał, przyrzeczono mu od kanclerza nagrodę znaczną, i sprowadziwszy go do Krakowa, Jan Dzierżek w gospodzie u Toltynowej przygotowany jad ów oddał Pruskiemu. Przyczem znajdować się miał chłopiec węgrzynek pana kanclerza. Listy też jakieś Zamojskiego w tej sprawie u Pruskiego znajdować się miały.
Jak się to wydało i w jaki sposób Krzysztof pochwycił Pruskiego, który dawniej u niego sługiwał, to się niby później dopiero okazać miało.
Tymczasem zaś pod dozorem Pruski znajdował się na dworze podczaszego i powtarzał co-