Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/188

Ta strona została uwierzytelniona.

trudniejszą, a raczej schodziła na wcale nieznaczącą. Domagali się oni, aby przysłuchiwać się mogli, wpuszczono nakazując milczenie. Cóż dalej czynić mieli?
Pozostawało panom senatorom objawić zdanie a królowi na mocy jego i własnego przekonania wydać wyrok.
Że Stefan surowo miał skarcić zdradę kraju, i zamach przeciwko sobie, wiedzieli wszyscy.
Posłom nie pozostawało nic, tylko się rozmówić z panami senatorami i okazać im, że oni wraz z nimi starać się byli powinni wyrok ostateczny złagodzić, odroczyć, słowem nie potępić podczaszego i nie zabić imienia Zborowskich.
Zgłosili się o to aż do króla JMci, dając krokiem tym uczuć, że i oni czuli się obowiązani coś czynić.
Król lekceważąco odpowiedział. Pozwolił posłom znieść się z panami senatorami, ale ażeby to żadnego charakteru urzędowego nie miało i znaczenia nie nabrało, kazał im oznajmić, że w sali obrad gromadzić się nie dozwala. Mogą sobie w prywatnych mieszkaniach, pojedyńczo mówić i naradzać się z nimi.
Odpowiedź ta miała znaczenie jasne:
— Nie mięszajcie się do tego, co do was nie należy... Możecie płakać i użalać się nad losem Zborowskich, ale ciosu od nich odwrócić nie po-