Ta strona została uwierzytelniona.
Już z pierwszego zakroju rozmowy Mruk się domyśleć mógł łatwo, między jakimi ludźmi był i jaki tu duch powiewał.
Jak u wojewody Dobiesława, wśród Ludwikowych i Elżbiety dworaków i ulubieńców ciasno mu było i duszno — tak tu uczuł się między swemi.
Nie sięgał on tak daleko myślami, żeby aż możliwość pozbycia się Węgrów przypuszczał, ale mu z nimi źle było i srom czuł, że oni tu panować przychodzili, i żal mu było, że już skarbiec królewski dostał się w ich ręce, a nawet mówiono, że korony z sobą do Budy wywiezie Ludwik, bojąc się, aby mu niemi innego króla nie ukoronowano, gdy zejdzie z oczów.
Przy kubkach zaraz gwarzyć poczęto.
Dersław na ławie siadł i w boki się podparł.