Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Biały Książę tom I.djvu/082

Ta strona została uwierzytelniona.

wziął, a bardzo był do niej przywiązany, nie obronił i nie uchował. Syn jego, Wierusz, gwałtem chciał nowy dwór stawić, Dersław się uparł i na tem stanął, póki on żyw i dom stać będzie, ani go da palcem tchnąć. Wierusz, który gospodarował ojcu i zastępował go, musiał się do woli tej zastosować.
Jak ten dom, tak i mienie Dersławowe, nie narzucało się oczom. Dostatek był wszędzie, który nikogo zazdrosnym nie mógł uczynić. Po komorach i zakomórkach pełno było wszystkiego, ale o tem mało kto wiedział.
Dersławowa żona Jagna, która też z Nałęczów domu była, niewiasta spokojna, jako cień chodziła za mężem, który do niej przywiązany był, powolny dla niej, ale swą powagą czasem czuć dawał, trzymając, iż niewiastom rządzić i prowadzić się dawać nie należało.
Oprócz syna Wierusza, mieli córkę Dersławowie, zwaną Piotruszą, dziewczę, które się w matkę wdało, ciche było, łagodne, a skromne.
Może dla tego, że ani ona się ze swoją pięknością pochlubić nie umiała, ani ojciec z dostatkiem; Piotrusza już dwadzieścia lat liczyła, a nikt się o nią nie starał i w domu siedziała.
Wiedziała o niej młodzież, ale młodym blask i rozgłos milsze nad wszystko; a Piotrusza nie słynęła niczem, tylko tem, że matce była prawą ręką, a ojcu dzieckiem najmilszem.